Podczas konferencji i spotkań naukowych wielokrotnie słyszałem, że choć od strony technicznej istnieje możliwość stworzenia bezpiecznego systemu pozwalającego na głosowanie w wyborach przez Internet (tzw. e-głosowanie lub e-wybory), ale nikt nie jest tym zainteresowany z uwagi na nieprzewidywalność wyniku tak urządzonych wyborów. Niby nie wiadomo kto poszedłby wtedy głosować, a kto nie. Uważam, że takie obawy są nie tylko bezcelowe, ale też bezpodstawne. Przecież nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą głosować przez Internet. Oczywiste jest, że e-wybory nie miałyby zastąpić tradycyjnego głosowania, lecz je uzupełniać. Przypuszczam, że większość i tak wybrałaby papierowe wybory, stąd nie byłaby to zmiana rewolucyjna. Fakt, że nie wszyscy głosowaliby elektronicznie również nie stanowi argumentu przeciwko takiemu rozwiązaniu. Warto wprowadzić możliwość e-głosowania nawet dla niewielkiego procentu uprawnionych.
Techniczny problem z e-wyborami sprowadza się do pogodzenia potrzeby tajności (tj. aby nie było wiadomo jak kto głosował) z koniecznością zachowania jednokrotności głosowania (tj. aby każdy oddał tylko jeden głos, co z kolei wymaga zidentyfikowania kto głosował). Zatem z jednej strony trzeba zidentyfikować osobę głosującą, a z drugiej uniemożliwić ustalenie jak głosowała. Rozerwanie tych informacji nie jest proste w przestrzeni wirtualnej. W zwykłej urnie karty do głosowania mieszają się i przez to nie wiadomo od kogo pochodzą. Gdyby chcieć analogicznie wymieszać głosy w cyberprzestrzeni to straciłby one wiarygodność – nikt nie zagwarantowałby im bezpieczeństwa. Dlatego na potrzeby e-wyborów konieczny jest bardziej wyrafinowany mechanizm. Modele matematyczne dostarczają jednak gotowych rozwiązań w tym zakresie. Niektóre są nawet już stosowane w praktyce w branżach wymagających szyfrowania.
Jestem za wprowadzeniem e-głosowania. Mobilność obywateli stanowi tutaj wystarczający argument. Nie chodzi przecież o brak chęci do zrobienia kilku kroków do lokalu wyborczego, ale o okoliczności, że dla niemałej części uprawnionych do głosowania wymaga to pokonania nierzadko dziesiątek lub setek kilometrów. Dochodzą do tego sytuacje osób, które rzeczywiście nie mogą opuścić domu, przykładowo z powodów zdrowotnych. Wszystkim tym problemom można zaradzić również przy papierowym głosowaniu. I tak się robi, lecz wymaga to dokonania tak wielu czynności w urzędach, że wyborcy zaczynają się zastanawiać czy w ogóle warto podejmować trud w myśl przekonania, że jeden głos nic nie zmieni. Poza tym nawet uzyskanie informacji co należy zrobić nie jest proste.
Dodać należy, że w Polsce coraz więcej podmiotów publicznych wykorzystuje komunikację elektroniczną. Niemały obszar sądownictwa jest już zinformatyzowany. Funkcjonuje elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej. Podatki można rozliczyć online. Działalność gospodarczą i niektóre spółki można zarejestrować przez Internet nie wychodząc z domu. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko z wymienionych działa wyśmienicie. Chcę jedynie pokazać, że e-wybory nie byłyby jakimś ewenement informatycznym w funkcjonowaniu podmiotów publicznych.
Na zakończenie jedna, chyba kluczowa, uwaga – nie rozumiem dlaczego niedawno zdecydowano się wprowadzić skomplikowane i kłopotliwe rozwiązania związane z elektroniczną rejestracją wyborców i głosowaniem korespondencyjnym (przez pocztę), a odrzucono najprostszą możliwość, czyli głosowanie przez Internet. Skoro już postanowiono wyjść naprzeciw potrzebom części uprawnionych do głosowania, to można było pójść w kierunku e-wyborów. Ciekawe zresztą czy środki wyłożone na wspomnianą rejestrację i głosowanie pocztowe nie wystarczyłby na stworzenie systemu do e-głosowania?