Kolejki w sklepach

Z okazji wzmożonych zakupów w okresie przedświątecznym warto napisać kilka słów o jednej z ostatnich nowości od Google – monitorowaniu natężenia ruchu w sklepach. Analiza kolejki w sklepach i innych obiektach najpewniej opiera się na podobnej, o ile nie takiej samej, metodzie jak w przypadku zbierania informacji o korkach na ulicach. Odsyłam w tym zakresie zatem do mojego wpisu sprzed kilku miesięcy „Skąd informacje o natężeniu ruchu na drogach w naszych telefonach?”.

Bieżąca analiza kolejki w sklepach

Przedmiotowe rozwiązanie nie jest całkowicie nowe. Już od dość dawna możliwe było, po wpisaniu nazwy sklepu w googlowej wyszukiwarce internetowej, otrzymanie w wynikach przekrojowych danych o natężeniu ruchu w sklepach, restauracjach i innych obiektach użyteczności publicznej. Nowością jest natomiast nałożenie na dane statystyczne (czyli opartych o analizę przeszłości), informacji o bieżącym natężeniu. W efekcie przed wizytą w sklepie można sprawdzić jakie jest aktualne natężenie ruchu. W uproszczeniu można zatem uznać, że dane te obrazują stan kolejki w sklepach. Prawdopodobnie realność i dokładność jest tym większa, im większy jest sklep. Wtedy dostępnych jest więcej danych (czyli głównie więcej klientów-nadajników), a zatem mniejsze ryzyko przypadkowości informacji. Wspomniałem o kwestii klientów-nadajników. Nie wygląda to może zbyt ładnie, ale taki jest przecież mniej więcej sens crowdsourcingu.

Dane geolokalizacyjne

Pod względem prawnym rozwiązaniu temu brakuje przejrzystości. Nie można w prosty sposób dowiedzieć się jakie informacje (jednak można do tych danych dotrze) i jak konkretnie są zbierane (z tym już gorzej). Jednak trzeba dostrzec, że rozwiązanie to jest darmowe i niezwykle użyteczne. Ewentualna „płatność” swoim danymi za dane o natężeniu ruchu w obiektach może okazać się zatem „opłacalna”:)

Ciekawym faktem jest, że informacje o natężeniu ruchu nie są prezentowane w ramach specjalnej aplikacji mobilnej. Widnieją one bezpośrednio w wynikach wyszukiwania. W przypadku mojego telefonu pojawia się jednak żądanie udostępnienia danych geolokalizacyjnych. Wychodzi zatem w sumie na to samo jak w przypadku aplikacji mobilnej. Przy czym w przypadku wyszukiwarki trzeba udostępniać dane geolokalizacyjne przy każdym poszukiwaniu z osobna.

Czy zdjęcia z internetowych map są dowodem w sądzie?

Uważam , że mogą być. Katalog środków dowodowych w polskim postępowaniu sądowym jest otwarty, czyli różnymi sposobami można udowodnić konkretne twierdzenie. Zamiast odbywać wizję lokalną przez sąd lub robić zdjęcia można odwołać się do wirtualnych map, czyli swoistego 3D.

Niemniej nie byłoby zasadne uznanie, że sąd powinien mieć wiedzę z urzędu (fakty powszechnie znane) o zawartości takich map. O taki dowód należy zawnioskować, a najlepiej przedstawić również wydruki widoków z mapy.

Trzeba też mieć na uwadze, że jest to dowód czasami zawodny z uwagi na nieaktualność obrazów w takich mapach. Czasami jednak to właśnie historyczny aspekt stanowiłby będzie nieocenioną pomocą. Jeśli zajdzie potrzeba ukazania jak okolica wyglądała kiedyś, to sięgnięcie do starych wirtualnych map będzie świetnym rozwiązaniem.

Technologia a usprawiedliwienie spóźnienia

Funkcjonalność mobilnych map nie ogranicza się tylko do określania tras dojazdu i szacowania, w oparciu o dane o natężeniu ruchu, czasu jazdy, ale również stwarza możliwość informowania z wyprzedzeniem, o której dokładnie godzinie, trzeba wyjechać, aby dojechać.

Krótkie wyjaśnienie: ostatnio w moim kalendarzu apple do większości wydarzeń dopisałem lokalizację, w którym mają miejsce (np. do terminów moich zajęć na Uniwersytecie Wrocławskim przypisałem adres uczelni). W efekcie teraz otrzymuję jakiś czas przed danym wydarzeniem informację, że na drogach jest np. średni ruch i muszę wyjechać o jakiejś konkretnej godzinie, aby zdążyć. Przyznam, że jeszcze nie rozpracowałem z jakim wyprzedzeniem otrzymuję taką informację, ale najczęściej ok 2 godzin przed (nie wiem czy to gdzieś się ustawia) i chyba tylko jak jestem daleko od docelowego punktu.

Od razu skojarzyło mi się to z przypadkami spóźnień na rozprawy sądowe. Ja się nie spóźniłem wprawdzie nigdy, ale czytałem że wielokrotnie sądy nie przyjmowały argumentacji, że późne dotarcie jest skutkiem korków i tym podobnych, usprawiedliwia nieobecność. Nie chodzi jednak o rozprawy sądowe, lecz ogólnie o kwestię czy opieranie się na analizie aplikacji mobilnych co do czasu dotarcia do danego miejsca może stanowić silny argument w przypadku spóźnień?

W mojej ocenie: tak! Nie ma obecnie lepszego sposoby szacowania czasu podróży niż mobilne mapy. Tym samym byłoby nietrafnym twierdzić, że ktoś mógł przewidzieć więcej niż te aplikacje. Dotyczy to również przypadków kiedy „wina” w spóźnieniu się ma znaczenie prawne. Osoba, która wykaże, że postąpiła zgodnie ze wskazówkami aplikacji mobilnej co do czasu rozpoczęcia podróży nie powinna ponosić z tego tytułu negatywnych konsekwencji.

image

Skąd informacje o natężeniu ruchu na drogach w naszych telefonach?

Obok możliwości przeglądania map w telefonach w widoku satelitarnym lub 3D oraz określania sugerowanych tras przejazdu, informacje o natężeniu ruchu (korkach) na drogach wydają się jednym z najprzydatniejszym narzędzi nawigacyjnych. Zwłaszcza jeśli jeździ się samochodem lub autobusem. Jest to funkcja o tyle cheap nfl jerseys niezwykła, że niektórzy powątpiewają linkowanie w jej skuteczność. Są w błędzie. To działa dość dobrze. Wydaje się też, że im większe miasto, tym działać powinno lepiej.

Skąd jednak video pochodzą te informacje? Oczywiście nikt ich nie wprowadza ręcznie. Informacje te – w uproszczeniu ujmując testing – pochodzą z telefonów, które w danej chwili w tym miejscu wholesale nfl jerseys się znajdują. Nie jest wholesale jerseys w pełni znana metoda stosowana przez poszczególne firmy w celu oznaczenia natężenia ruchu na mapie, ale wiadomo, że dane pochodzą z innych telefonów (zbierane są w ramach trybu zwanego najczęściej „udostępnianiem lokalizacji”). Naszą lokalizacje udostępniamy nie tylko, aby sobie ułatwić życie poprzez automatyczne określenie naszego położenia na mapie. Służy ona również ogółowi. Stały monitoring lokalizacji telefonu pozwala określić jak szybko się poruszamy, czyli właśnie jakie jest natężenie ruchu. Dane są pobierane nawet jak nic się na telefonie nie robi. Funkcję udostępniania lokalizacji można przy tym zazwyczaj wyłączyć w telefonie.

Zbieranie der w tej Днепропетровск sposób informacji stanowi Video chyba obecnie najlepszy przykład crowdsourcingu (tzw. mądrość tłumów). Można powiedzieć, że aby interaktywna mapa działała, świadomy lub nieświadomy tłum ludzi pracuje nad tym poprzez poruszanie wholesale jerseys się po mieście z nadajnikiem w postaci telefonu. Niby tłum robi to za darmo, ale w zamian każda osoba z tego tłumu ma super mapę całego miasta.

Pytanie czy takie zbieranie informacji jest legalne? Kluczowy problem prawny koncentruje wholesale mlb jerseys się wokół wątku czy tak zbierane informacje są danymi osobowymi? Zdania wśród prawników są podzielone. Jak dla mnie, to z zasady są to dane osobowe, stąd podlegają regulacją ustawy o ochronie danych osobowych. Jednak najcześciej i tak aplikacje mobilne pytają wprost czy udzielamy zgodę na udostępnania lokalizacji (i ją udzielamy), stąd ten problem prawny niweluje się niejako sam.