E-doręczenia pism urzędowych

W poprzednim wpisie wspomniałem o elektronicznych doręczeniach jako jednym z kluczowych elementów, który powinien towarzyszyć ustanowieniu elektronicznych sędziów.  E-doręczenia to jednak element, które może zostać wdrożony niezależnie. Nawet nie tyle może, co powinien, ponieważ tradycyjny model doręczeń budzi obecnie liczne kontrowersje.

Pomimo ogromnego postępu w zakresie komunikacji w ostatnich latach urzędy i sądy stosują co do zasady metody komunikacyjne takie same jak wieki temu. Metody te, a właściwie jedna metoda – wysłanie papierowego listu pocztą – sama w sobie nie jest jednak ani zła, ani nawet nie jest przestarzała. Problemy powstają wskutek posługiwania się papierowymi doręczeniami w warunkach znacznej mobilności ludzi i w szeroki zakresie (zbyt szerokim) opierania się na „fikcji doręczenia” (czyli uznawaniu doręczenia za wywołujące skutki prawne po podwójnym awizowaniu). Szczególnie posługiwanie się fikcją doręczenia wydaje się całkowicie nieuzasadnione w kontekście wielu możliwych kanałów komunikacji.

Fikcja doręczenia

Krótko ujmując, doręczenie pocztowe ma sens, gdy jest pewność, że odbiorca rzeczywiście przebywa pod wskazanym adresem. A co do tego w obecnych czasach pewności nigdy nie ma. Wyjaśnię na marginesie, że z punktu widzenia procedur sądowych adres zameldowania nie odgrywa istotnej roli. Kluczowym jest rzeczywisty adres zamieszkania.

Jednocześnie rażące jest przyjmowanie „fikcji doręczenia” w sytuacji ciągłej dostępności danej osoby online. W efekcie wychodzi często tak, że sąd lub urząd zadowala się „fikcją doręczenia” i podejmuje dalsze czynności w sprawie bez wiedzy adresata, pomimo że ten potencjalny adres był na wyciągnięcie ręki w Internecie. W takim stanie rzeczy gloryfikowanie doręczeń papierowych jako niby „najbezpieczniejszych” jest pozbawione sensu. E-doręczenia mają nadto to do siebie, że relatywnie niewielkim kosztem można podejmować wiele prób i kierować przesyłkę wieloma kanałami jednocześnie.

Tematyka nie jest nowa. W 2014 r. napisałem na ten temat artykuł prasowy do Gazety Prawnej. Miał wymowny tytuł: „Doręczenia sądowe: Lepiej otrzymać pismo przez Facebooka niż wcale.

Obecne uregulowania e-doręczeń

Choć obowiązujące przepisy dopuszczają posługiwanie się e-doręczeniami (m.in. poprzez ePUAP lub inne specjalne system teleinformatyczne), to jednak istnieje jeszcze niemałe pole do dalszych modernizacji. W szczególności aktualne rozwiązania w zakresie e-doręczeń najczęściej mają charakter szczególny. Traktowane są jako wyjątki od zasady jaką jest doręczenie papierowe poprzez pocztę. Wyjaśniam, że akcentuję w tym wpisie wykorzystywanie poczty i przesyłki na adres zamieszkania, gdyż taką, w zdecydowanej większości przypadków, formę przybierają tradycyjne doręczenia. Choćby doręczenie na adres miejsca pracy jest rzadko spotykane.

Odnośnie do aktualnych uregulowań warto jedynie wskazać tytułem przykładu na nowy przepis art. 149[1] k.p.c. Od razu zaznaczam, że ma on bardzo wąski zakres zastosowania, gdyż dotyczy jedynie wezwań. Hipotetycznie stwarza jednak możliwość częstego wykorzystywania (w takim zakresie zastoswania), ponieważ odstąpienie od tradycyjnych doręczeń uzależnia od „niezbędności dla szybszego rozpoznania sprawy”. Przede wszystkim, co jest ogromnym plusem, pozwala ogólnie stosować sposób uznany za najbardziej celowy. W takim ujęciu wskazany przepis powinien stanowić wzór dla dalszych wdrożeń e-doręczeń.

Jakie e-doręczenia?

Nowy model doręczeń powinnien być tak skonstuowany, aby ukierunkwoany była na rzeczywiste doręczenie. Wykorzystane mogłyby być jakiekolwiek sposoby, byleby były skuteczne. Mogły to być zarówno „poważne” kanały komunikacji, jak i takie, które nie zawsze za poważne są uznawana. Jeśli wiadomym jest, że adresat używa codziennie Facebooka lub Snapa (gdyż stale zamieszcza tam posty), to trzeba tam skierować doręczenie.

Czynności doręczeniowe organ publiczny powinien podejmować do skutku, a nie zadowalać się podwójnym awizowaniem i przyjmować fikcję doręczenia. Choć rezygnacja z łatwego rozwiązania jakim jest stosowanie fikcji doręczenia może przejściowo obniżyć efektywność, to jednak wydaje się, że w dłuższej perspektywie efektywnośc wcale nie musi zmaleć. Trudno przy tym porównywać efektywność doręczeń przy fikcji doręczeni i bez jej wykorzystywania. Stosowanie fikcji doręczenia oznacza przecież zerową skuteczność doręczenia, a o efektywności można jedynie mówić w takiej sytuacji, że dzięki temu postępowanie toczy się sprawniej, a nie tylko szybciej wskutek nieprzejmowania się kwestią skuteczności doręczenia.

E-doręczenia niekoniecznie muszą wyprzeć tradycyjne doręczenia w danej sprawie. Można sobie wyobrazić taki wariant, że organ publiczny zastosuje e-doręczenie obok zwykłego doręczenia. Zwłaszcza zaś postulować należałoby stworzenie takiego prawa w przyszłości, aby przed przyjęciem fikcji doręczenia przez organ publiczny był on zobligowany poszukać kontaktu do adresata w Internecie.

Elektroniczny sędzia

Elektroniczny sędzia to w moim rozumieniu potoczne określenie na zautomatyzowanie wydawanie orzeczeń sądowych. Choć takie rozwiązanie wydaje się fantazyjne, to jednak głębsza analiza zagadnienia skłania do akceptacji takiej możliwości. Od razu jednak zaznaczam, że nie proponuję, aby elektroniczny sędzia zastąpił sędziego-człowieka we wszystkich sprawach sądowych, lecz tylko w niektórych. Jedynie część spraw nadaje się do automatycznego rozpoznania, przy czym nawet w takich przypadkach powinna istnieć możliwość zaskarżenia komputerowego rozstrzygnięcia do sędziego-człowieka.

Za elektronicznym sędzią przemawiają co najmniej trzy argumenty: szybka poprawa efektywności sądownictwa; unowocześnienie rozwiązań nieadekwatnych do dzisiejszych możliwości komunikacyjnych; a także wsparcie polskich innowacji i rynku informatycznego. Druga ze wskazanych kwestii jest o tyle istotna, iż ukazuje ewolucyjny, a nie – wbrew pozorom – rewolucyjny charakter propozycji. W gruncie rzeczy przyszłego elektronicznego sędziego można postrzegać w początkowym okresie głównie jako rozwój obecnie funkcjonującego e-sądu, czyli sądu rozpoznającego sprawy w ramach elektronicznego postępowanie upominawczego. To specjalne postępowanie cywilne działa już wiele lat (od 2010 r.) i powinno zostać zmodernizowane – proponuję, aby modernizacja szła właśnie w kierunku automatyzacji orzekania, co można powiązać z istotnym zwiększeniem praw stron w tym postępowaniu.

Problematyka elektronicznego sędziego wiąże się z moimi publikacjami naukowych, w szczególności z artykułem z 2015 r. pt. „Perspektywy wykorzystania sztucznej inteligencji w postępowaniu sądowym” (Przegląd Sądowy 2015/10, s. 46-60) oraz rozdziałem pt. „Perspektywy pełnego zautomatyzowania elektronicznego postępowania upominawczego” w książce „E-obywatel. E-sprawiedliwość. E-usługi” (Warszawa 2017, s. 223-233). Kwestie te poruszyłem również w artykule pt. „Normy informatyczne w prawie postępowania cywilnego” (Przegląd Sądowy 2017/2, s. 43-60). Wreszcie częściowo koresponduje to z tematyką mojej ostatniej książki pt. „Internetowy system pozasądowego rozstrzygania sporów konsumenckich w Unii Europejskiej. Komentarz”, o której pisałem w poprzednim poście. Na problematykę automatyzacji orzekania wskazałem również w swojej książce z 2014 r. pt. „Elektroniczne postępowanie upominawcze”.

Odsyłam do tych publikacji po szczegóły, a w niniejszym wpisie tylko kilka uwag (pełny wykaz moich publikacji dostępny na stronie gozdziaszek.pl oraz na stronie uniwersyteckiej, nadto w zakładce „Aktualności” na pierwszej z tych na stron można znaleźć opisy moich publikacji, jak też referatów konferencyjnych). Znamienne jest jednak, że na ten temat jest literatura naukowa. Zagadnienie nie jest całkowicie nowe, a moje publikacje to jedynie niewielka część literatury w przedmiotowej materii.

System teleinformatyczny jako elektroniczny sędzia

W pierwszej kolejności trzeba mieć na względzie, że obecnie stosowane są już wysokorozwinięte rozwiązania z zakresu sztucznej inteligencji, lecz tylko w sektorze komercyjnym, a nie publicznym. Najlepszym przykładem są różnego rodzaje usługi gigantów internetowych jak Google lub Facebook. Dobrym dowodem na nowoczesność tych usług jest fakt, że wspomniane przedsiębiorstwa zatrudniają relatywnie małą liczbę ludzi. Natomiast o skali ich działania nikogo przekonywać nie trzeba. Możliwe jest to właśnie poprzez wysoką automatyzację.

Określając zaś stan rozwoju technologii w zakresie sztucznej inteligencji zawsze wskazuje na jedną kwestię: nie jesteśmy na etapie sztucznej inteligencji, która potrafi wygrać w szachy z mistrzem szachowym (bardzo stare dzieje), ale co najmniej na etapie komputera, który potrafi wygrać telewizyjny program Va banque. Może nie jest to najlepszy przykład, ale bardzo obrazowy. I co ważne. To zwycięstwo w programie Va banque nie tylko jest faktem, ale też miało miejsce w 2011 r., czyli dość dawno. Dziś już chyba nikt nie zajmuje się badaniem sztucznej inteligencji w kontekście gier i programów telewizyjnych, gdyż jest raczej jasne, że komputer potrafiłby wygrać z człowiekiem w każdą grę wymagającą wiedzy, refleksu i inteligencji. Na marginesie wyjaśniam, że tak właściwie to chodzi o program Jeopardy (a nie Va banque), ponieważ taka jest jego oryginalna nazwa i to w tym oryginalnym programie miało miejsce to zwycięstwo komputera z „ludzkimi” mistrzami tej gry.

Na potrzeby stworzenia elektronicznego sędziego nie ma przy tym potrzeby, aby sztuczna inteligencja była wysokozaawansowana. Przeciwnie, to powinna być jej bardzo prosta postać, tak aby była maksymalnie przewidywalna. Właśnie z przewidywalności działania algorytmu wynika szereg zalet, m.in. jednolita „linia orzecznicza”. Bardziej skomplikowane sprawy sądowe zawsze rozpoznałaby i tak sędzia-człowiek, zatem jedynie te prostsze sprawy (o masowym i powtarzalnym charakterze) trafiłby na wokandę elektronicznego sędziego.

Elektroniczny sędzia zamiast rozwiązań sprzed ery rewolucji komunikacyjnej

Wysoka efektywność elektronicznego sędziego stwarza warunki do rezygnacji z obecnych kontrowersyjnych rozwiązań zapewniających efektywność. Podkreślam od razu, że te stare rozwiązania znacznie bardziej ingerują w prawa stron postępowania, zwłaszcza pozwanego, niż ingerowałby elektroniczny sędzia. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o rezygnację z fikcji doręczeń, czyli nieprzyjmowanie fikcji, że doręczenie jest skuteczne po podwójnej awizacji przesyłki przez pocztę, a bez potrzeby faktycznego odbioru. W nowym modelu doręczeń można byłoby uznawać wyłącznie takie doręczenia, które faktycznie zostały odebrane przez adresata, w tym poprzez nietypowe kanały komunikacji jak np. Facebook. Drugim rozwiązaniem, z którego można byłoby zrezygnować to wydawanie orzeczeń bez uprzedniego informowania pozwanego o sprawie, jak to ma obecnie miejsce w postępowaniach upominawczo-nakazowych. Elektroniczny sędzia byłby na tyle efektywny, że mógłby dać możliwość pozwanemu wypowiedzenia się co do sprawy przed wydaniem przykładowo nakazu zapłaty.

Wsparcie innowacji

Ustanowienie e-sędziów stanowiłoby wreszcie istotny impuls dla rozwoju technologicznego w Polsce. Ukazałoby nowoczesność polskich przedsięwzięć informatycznych w sektorze publicznym. To również szansa na uczynienie z polskiej informatyzacji wyśmienitego przykładu wykorzystania nowych osiągnieć technicznych.

Informatyzacja w praktyce

Od razu odpowiem na pytanie dlaczego dotychczasowa informatyzacja urzędów nie przyniosła zamierzonych efektów? Zastrzegam, że oczywiście są wyjątki. Niektóre zinformatyzowane usługi publiczne cieszą sie nie małym powodzeniem. Wracając jednak do odpowiedzi na postawione pytanie – nie korzystamy ze zinformatyzowanych urzędów, ponieważ obecnie jest to po prostu zbyt skomplikowane w porównaniu z dokonaniem czynności osobiście lub poprzez wysłanie papierowego listu.

Jeszcze inaczej ujmując odpowiedz – próg wejścia w komunikację elektroniczną jest zbyt wysoko zawieszony. Łatwiej poprzestać na tradycyjnych drogach komunikacyjnych. Nie trzeba nawet być ekspertem, aby dojść do takiego wniosku. Jeśli ktoś zobaczy pierwszy raz choćby stronę główną ePUAPu to prawdodpobnie nie będzie wiedział, kolokwialnie ujmując, o co chodzi. Choć w sumie i tak obecnie jest znacznie bardziej czytelne i zrozumiałe niż dawniej.

User experience design

Mam wrażenie, że systemy i portale informatyczne były dotąd tak tworzone, aby mogli je obsługiwać wyłacznie informatycy. Nie uwzględnia się, że maja to być narzędzia ogólnodostępne. Ich obsługa powinna być na takim samym stopniu skomplikowania jak obsługa przykładowo Facebooka. Czyli powinna być intuicyjna.

Wydaje mi się choćby, że na etapie projektowania ePUAPu i profilu zaufanego ePUAP (eGO) nie zadano sobie trudu odpowiedzi na pytanie – dlaczego lepsze miałoby być korzystacie z tych elektronicznych rozwiązań niż z tradycyjnej drogi komunikacji? Szybciej przecież nie jest. Nie jest rownież tak, że zmorą administracji są obecnie kolejki i e-administracja ten problem likwiduje. Kolejki są tylko przy okazji incydentalnych zdarzeń. Przykładowo w ostatnim dniu na dokonanie jakiejś czynności. Większym problem jest permanentny brak miejsc parkingowych przy urzędach. Ale to równie jest problem trywialny w takim stanie rzeczy. Przeciez komunikacja elektroniczna stanowi bardziej alternatywę dla przesyłania pism drogą listowną niż zastępowania osobistych wizyt w urzędach. Informatyzacja w zakresie komunikacji ma tylko wtedy sens jeśli wygodniej jest wysłać pismo drogą elektroniczną niż listownie. Wyjaśnić warto należy, że informatyzacja to znacznie szersze zagadnienie niż tylko wnoszenie pism. Jednak obywatel efektywność informatyzacji ocenia właśnie poprzez wygodę wnoszenia pism drogą elektroniczną.

Informatyzacja podmiotów publicznych w świetle spraw masowych

Obecnie wnoszenie pism drogą elektroniczną sprawdza się tylko przy cyklicznym ich dokonywaniu. Jeśli istnieje potrzeba wniesienia raz w życiu jakiegoś pisma, to nauka obsługi systemu do wnoszenia pism jest bezsensowna. I tutaj tkwi właśnie źródło problemu. Rozwiązania służące komunikacji elektronicznej muszą być prostsze niż wysłanie papierowego listu. Nie powinno być tak, że chęć wniesienia pisma drogą elektroniczną wiąże się z koniecznością nauki obsługi portal. Jeśli stawia sie system teleinforntyczny do obsługi korespondencji i wydaje jednocześnie kilkustronicową instrukcje obsługi dla użytkownika, to powinnien to być jasny sygnał dla administratorów i urzędników, że nikt, a w najlepszym razie prawie nikt, nie bedzie z tego korzystał. Oczywiście nie dotyczy to sytuacji kiedy informatyzacja przyniesie dodatkowe korzyści, przykładów obniżenie opłaty. Rozbudowane instrukcje obsługi warto tworzyć jeżeli mają służyć powtarzalnemu wnoszeniu pisma. W innym razie łatwiej po prostu wysłać papierowy list lub zanieść pismo osobiście do urzędu.

Elektroniczna nowelizacja KPC

W dniu 8.9.2016 r. weszły w życie, po rocznym oczekiwaniu, przepisy wprowadzające w postępowaniu cywilnym elektroniczne pozwy (art. 125 k.p.c.) i doręczenia (art. 131[1] kp.c.). Rozwiązania te zbiorczo określało się dotąd mianem elektroniczne biura podawczego.  Nowelizacja umożliwia – w każdy postępowaniu cywilnym – wybranie elektroniczne sposobu komunikacji z sądem. Na marginesie warto dodać, że przepisy nowelizujące w czasie oczekiwania na wejście w życie były zmieniane, co więcej, niedługo po wejściu w życie znów zostały zmienione (wskutek uchwalenia polskiej ustawy ustawy o usługach i identyfikacji elektronicznej, o której pisałem w poprzednim wpisie).

Czy zatem można można wnosić e-pozwy do sądu?

Wbrew brzmieniu nowych przepisów (i wbrew faktowi ich wejścia w życie) odpowiedź na pytanie postawione w tytule jest negatywna. Obecnie wciąż nie można wnosić pism procesowych drogą elektroniczną. Niektóre sądy wprost informują na swoich stronach internetowych, że nie jest to dopuszczalne, pomimo wejścia z życie nowych regulacji.

Niemożność wnoszenia pism drogą elektroniczną ma nawet swoje uzasadnienie normatywne, ponieważ art. 20 ustawy nowelizującej (czyli ustawy z 10.7.2015 r. o zmianie ustawy – Kodeks cywilny, ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw) stanowi, że w okresie 3 lat od wejścia w życie tej ustawy (tj. licząc od 8.9.2016 r.), dokonanie wyboru wnoszenia pism procesowych za pośrednictwem systemu teleinformatycznego jest dopuszczalne, jeżeli ze względów technicznych, leżących po stronie sądu, jest to możliwe. Jest to zatem dość nietypowy zabieg legislacyjny. Mocą przepisy zamieszczonego w nowelizacji faktycznie „zawieszono” wejście w życie przepisów z uwagi na względy techniczne (chodzi tutaj o informatyczną infrastrukturę sądową).

Nowelizacja nowelizacji?

Wskutek trzyletniego technicznego odroczenia obowiązku akceptacji komunikacji elektronicznej rodzi się obawa, że do tego czasu przedmiotowe regulacje będą zmieniane nie raz, ale jeszcze kilka razy. Jest to całkiem realne biorąc pod uwagę dotychczasowe losy ustawy nowelizującej. W czasie niespełna rocznego oczekiwania na wejście w życie była zmieniana 5 razy. Jak już na wstępie wspomniano, zaraz po wejściu w życiu przepisy zostały znów zmienione.

W takim stanie rzeczy szanse, że w ciągu trzech lat nie nastąpią zmiany legislacyjne w przedmiotowej materii są raczej niewielkie. Pytanie jest raczej o skalę tych zmian? Jeśli będą one miały wyłącznie charakter redakcyjny nie zagrozi to technicznemu bezwzględnemu rozpoczęcia obowiązywania z dniem 8.9.2019 r.

E-rozprawa w postępowaniu sądowym

Wczoraj prowadziłem zorganizowaną na Uniwersytecie Wrocławskim konferencję naukową poświęconą „e-rozprawie”, czyli najważniejszemu obecnie, według mnie, zagadnieniu w zakresie informatyzacji sądownictwa. Przedmiotem konferencji pn. „Rozprawa na odległość – wykorzystanie wideokonferencji  w postępowaniu sądowym” były dwie kwestie:

  • zorganizowaniu posiedzenia sądowego na odległość
  • i przeprowadzeniu dowodu na odległość.

W czasie konferencji problematykę e-rozprawy rozpatrywana na gruncie postępowania cywilnego, karnego i arbitrażowego.  Choć e-rozprawa z pozoru faktycznie polega na tym samym w każdym z tych postępowań, to w postępowaniu cywilny i postępowaniu karnym występują całkowicie różne regulacje (pod względem literalnym odmienne, ale traktujące mniej więcej o tym samym).

Konferencja była transmitowana na żywo w Internecie, ale nie to ją wyróżnia, lecz to, że transmisja odbywała się na Facebooku. Każdy mógł ją zobaczyć na facebookowym wydarzeniu dedykowanym konferencji. Konferencja w równym stopniu była adresowana do uczestniczących w niej jako słuchacze w uniwersyteckiej uniwersytecki sali, jak też do oglądających ją na Facebooku.

W mojej ocenie aktualnie nie ma potrzeby stawiania pytania czy wprowadzać e-rozprawy. W znacznym zakresie jest to już przecież zrobione. Rodzi się jednak problem jak e-rozprawa powinna wyglądać, aby przyczynić się do zwiększenia efektywności sądownictwa. Można postawić tezę że ustawodawca powinien znacznie złagodzić i uelastycznić niedawno ustanowione regulacje prawne dotyczące e-rozprawy. Wreszcie powinna być upowszechniona rozprawy opierająca się na wykorzystaniu zwykłych urządzeń, a nie jedynie na profesjonalnym sprzęcie sądowym.

Konferencja można zobaczyć pod linkiemhttps://www.facebook.com/events/479137318950385/

Znowu o e-sądzie

Napisałem kolejny artykuł o elektronicznym postępowaniu upominawczym  (rozdział „Elektroniczne postępowanie upominawcze”, w książce „Informatyzacja postępowania cywilnego. Teoria i praktyka”, pod redakcją K. Flagi-Gieruszyńskiej, J. Gołaczyńskiego oraz D. Szostka). Ma ogólny tytuł, ponieważ poświęcony jest ocenie e-sądu na tle 6-letniej praktyki jego funkcjonowania. Nie opisywałem poszczególnych zagadnień w tym postępowaniu, ale głównie chciałem spojrzeć na to postępowanie jako całość z perspektywy wspomnianych sześciu lat.

Choć jestem związany z tym postępowaniem (napisałem choćby o nim książkę), to nie jestem bezkrytyczny.

Uważam, że w chwili powstania postępowanie to było fajne. Ale sześć lat to w świecie technologii bardzo długo. Wydaje mi się, że postępowanie to było w zbyt małym stopniu rozwijane przez ten czas. Zasadnicze mankamenty nie były zaś poprawiane. Co jednak szczególnie niepokojące, to kolejne zmiany legislacyjne dotyczące informatyzacji, w tym te wchodzące w życie za kilka miesięcy, nie zostały zbytnio skorelowane z regulacją dotyczącą elektronicznego postępowania upominawczego.

Kolejny etap informatyzacji sądownictwa – elektroniczne biuro podawcze

W dniu 26.1.2016 wygłosiłem referat pt. „Wpływ na postępowanie sądowe regulacji dotyczącej elektronicznego biura podawczego (wchodzącej w życie 8.9.2016)” na warszawskiej konferencji „Nowoczesny prawnik – zarządzanie dokumentami oraz sprawami kancelarii i działów prawnych”. Przedstawiłem kwestię wnoszenia i doręczania pism w postępowaniu cywilnym po nowelizacji z 15.7.2015 (to właśnie ona wchodzi w życie we wrześniu tego roku), jak również rodzące się możliwości w zakresie przeprowadzania rozprawy na odległość (jako wideokonferencji). Trochę powiedziałem o unijnym rozporządzeniu 910/2014 (tzw. rozporządzenie eIDAS) i naszym krajowym ePUAPie. Na dokonanie pełnej oceny tych rozwiązań zabrakło mi niestety czasu, ale ogólnie rzecz ujmując to nowe rozwiązania są ok, ponieważ stanowią wyraźny krok ku dalszej informatyzacji. Gdyby jednak zagłębić się w szczegóły to jest w nich sporo niejasności. Nie ma również pewności czy przyjęte rozwiązania są optymalne pod względem efektywności i adekwatne do współczesnego stanu rozwoju obrotu gospodarczego.

Czy zdjęcia z internetowych map są dowodem w sądzie?

Uważam , że mogą być. Katalog środków dowodowych w polskim postępowaniu sądowym jest otwarty, czyli różnymi sposobami można udowodnić konkretne twierdzenie. Zamiast odbywać wizję lokalną przez sąd lub robić zdjęcia można odwołać się do wirtualnych map, czyli swoistego 3D.

Niemniej nie byłoby zasadne uznanie, że sąd powinien mieć wiedzę z urzędu (fakty powszechnie znane) o zawartości takich map. O taki dowód należy zawnioskować, a najlepiej przedstawić również wydruki widoków z mapy.

Trzeba też mieć na uwadze, że jest to dowód czasami zawodny z uwagi na nieaktualność obrazów w takich mapach. Czasami jednak to właśnie historyczny aspekt stanowiłby będzie nieocenioną pomocą. Jeśli zajdzie potrzeba ukazania jak okolica wyglądała kiedyś, to sięgnięcie do starych wirtualnych map będzie świetnym rozwiązaniem.

Prawo polskie w świetle rozpoczęcia stosowania eIDAS

Wczoraj pisałem o 1.7.2015 jako zasadniczej dacie wejścia w życie rozporządzenia eIDAS. Data to powinna również wiązać się ze zmianami w prawie polskim. Dotyczy to zwłaszcza uchylenia lub dokonania radykalnych zmian w polskiej ustawie o podpisie elektronicznym. W zasadzie zmianie powinna ulec każda ustawa posługująca się pojęciem bezpiecznego podpisu elektronicznego weryfikowanego przy pomocy kwalifikowanego certyfikatu. Zmiany nie zamykają się jednak na kwestii nazewnictwa podpisu elektronicznego.

Pojawia się pytanie co się stanie jeśli polski ustawodawca nie dokonana zmian legislacyjnych na czas? Głównym efektem byłby chaos prawny, ponieważ z jednej strony będzie rozporządzenie eIDAS, a z drugiej niedostosowane do niego prawo polskie. Przede wszystkim zwracam uwagę, że niedostatki prawa polskiego nie czynią nieskutecznym prawa unijnego.

Nowe prawo na szczeblu Unii Europejskiej dotyczące podpisu elektronicznego przybrało formę „rozporządzenia”. Taki akt jest bezpośrednio skuteczny. Nie trzeba go implementować do prawa krajowego. Prawo polskie należy co najwyżej zmienić tak, aby było z nim zgodne. Jeśli będzie sprzeczność, zawsze pierwszeństwo w stosowaniu będzie miało prawo Unii Europejskiej. Opóźnienie polskiego ustawodawcy nie wstrzyma stosowania prawa unijnego, ale jedynie uczyni stan prawny niejasnym, ponieważ nie będzie wiadomo, który przepisu prawa polskiego obowiązuje, a który już nie (z powodu sprzeczności z prawem unijnym).

Kiedy wejdzie w życie eIDAS?

Kilkukrotnie wspominałem na blogu o rozporządzeniu eIDAS, czyli krótko ujmując: o nowym prawie dotyczącym podpisu elektronicznego.

Przede wszystkim należy wyjaśnić, że prawo unijne zawsze posługuje się dwoma datami:

  • datą wejścia w życie,
  • datą rozpoczęcia stosowania.

Ta pierwsza data jest najczęściej nieistotna. Kluczowa jest ta druga data. Zgodnie z art. 52 ust. 2 rozporządzenia eIDAS (nr 910/2014) jest to 1.7.2016 r.

Reasumując, eIDAS będzie stosowany od 1.7.2016 r.

Ale powyższa data to tylko zasada, ponieważ przepisy upoważniające Komisję Europejską do wydania aktów wykonawczych do przedmiotowego rozporządzenia już weszły w życie. Szczególna jest również sytuacja art. 6 tego rozporządzenia (dot. wzajemnego uznawania środków identyfikacji elektronicznej pomiędzy państwami członkowskimi w kontekście dostęp do usługi online świadczonej przez podmiot sektora publicznego), który ma zastosowanie trzy lata od dnia rozpoczęcia stosowania stosowanych aktów wykonawczych.

Na zakończenie daty dotyczące rozpoczęcia obowiązywania wspomnianych wyżej i już wydanych rozporządzeń wykonawczych:

  • Rozporządzenie wykonawcze nr 2015/806 określające specyfikacje dotyczące formy znaku zaufania UE dla kwalifikowanych usług zaufania (rozpoczęcie stosowania: 12.6.2015 r.),
  • Rozporządzenie wykonawcze nr 2015/1502 ws. ustanowienia minimalnych specyfikacji technicznych i procedur dotyczących poziomów zaufania w zakresie środków identyfikacji elektronicznej – dot. art. 8 ust. 3 rozporządzenia eIDAS (rozpoczęcie stosowania: 29.9.2015 r.),
  • Rozporządzenie wykonawcze nr 2015/1501 ws. ram interoperacyjności – dot. art. 12 ust. 8 rozporządzenia eIDAS (rozpoczęcie stosowania: 29.9.2015 r.),
  • Decyzja wykonawcza nr 2015/1506 ustanawiająca specyfikacje dotyczące formatów zaawansowanych podpisów elektronicznych oraz zaawansowanych pieczęci elektronicznych, które mają być uznane przez podmioty sektora publicznego – dot. art. 27 ust. 5 i art. 37 ust. 5 rozporządzenia eIDAS (rozpoczęcie stosowania: 29.9.2015 r.),
  • Decyzja wykonawcza nr 2015/1505 ustanawiająca specyfikacje techniczne i formaty dotyczące zaufanych list – dot. art. 22 ust. 5 rozporządzenia eIDAS (rozpoczęcie stosowania: 29.9.2015 r.),
  • Decyzja wykonawcza nr 2015/296 ustanawiająca proceduralne warunki współpracy między państwami członkowskimi w zakresie identyfikacji elektronicznej – dot. art. 12 ust. 7 rozporządzenia eIDAS (rozpoczęcie stosowania: 17.3.2015 r.).