Funkcjonalność mobilnych map nie ogranicza się tylko do określania tras dojazdu i szacowania, w oparciu o dane o natężeniu ruchu, czasu jazdy, ale również stwarza możliwość informowania z wyprzedzeniem, o której dokładnie godzinie, trzeba wyjechać, aby dojechać.
Krótkie wyjaśnienie: ostatnio w moim kalendarzu apple do większości wydarzeń dopisałem lokalizację, w którym mają miejsce (np. do terminów moich zajęć na Uniwersytecie Wrocławskim przypisałem adres uczelni). W efekcie teraz otrzymuję jakiś czas przed danym wydarzeniem informację, że na drogach jest np. średni ruch i muszę wyjechać o jakiejś konkretnej godzinie, aby zdążyć. Przyznam, że jeszcze nie rozpracowałem z jakim wyprzedzeniem otrzymuję taką informację, ale najczęściej ok 2 godzin przed (nie wiem czy to gdzieś się ustawia) i chyba tylko jak jestem daleko od docelowego punktu.
Od razu skojarzyło mi się to z przypadkami spóźnień na rozprawy sądowe. Ja się nie spóźniłem wprawdzie nigdy, ale czytałem że wielokrotnie sądy nie przyjmowały argumentacji, że późne dotarcie jest skutkiem korków i tym podobnych, usprawiedliwia nieobecność. Nie chodzi jednak o rozprawy sądowe, lecz ogólnie o kwestię czy opieranie się na analizie aplikacji mobilnych co do czasu dotarcia do danego miejsca może stanowić silny argument w przypadku spóźnień?
W mojej ocenie: tak! Nie ma obecnie lepszego sposoby szacowania czasu podróży niż mobilne mapy. Tym samym byłoby nietrafnym twierdzić, że ktoś mógł przewidzieć więcej niż te aplikacje. Dotyczy to również przypadków kiedy „wina” w spóźnieniu się ma znaczenie prawne. Osoba, która wykaże, że postąpiła zgodnie ze wskazówkami aplikacji mobilnej co do czasu rozpoczęcia podróży nie powinna ponosić z tego tytułu negatywnych konsekwencji.