Skuteczność wyroków zagranicznych sądów

W dniu 23.10.2015 r. miałem przyjemność zaprezentować referat „Wykonalność orzeczeń sądów państw obcych lub rozstrzygnięć innych organów państw obcych oraz ugód zawartych przed takimi sądami i organami lub przez nie zatwierdzonymi” na konferencji dotyczącej skuteczności orzeczeń sądów zagranicznych, a precyzyjnie możliwości egzekucji na terytorium Polski wyroków sądów obcych państw. Kolejni prelegenci mieli dwa tematy związane z prawem Unii Europejskiej, dlatego ja skupiłem się na tym co poza tym. Przedstawiłem zatem kluczowe kwestie związane z wykonywaniem orzeczeń wydanych przez sądy ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, Ukrainy, Japonii i Norwegii. Nie wiem czy dobór krajów był reprezentatywny. Być może nie ukazuje najczęstszych kierunków skąd pochodzą wykonywane w Polsce obce orzeczenia sądowe, ale z moich doświadczeń wynika, że takich orzeczeń jest sporo.

W przypadku handlu elektronicznego problem współistnienie rożnych systemów prawnych nie ogranicza się tylko do wykonywania orzeczeń sadów państw obcych. Prosty przykład (zresztą taka sytuacja jest często spotykana):

Spółka ma siedzibę w UK – tam została zarejestrowana i tam prowadzi sklep internetowy, ale klienci są głównie z Polski. Nie ma znaczenia dla tego przykładu, to, że spółka ta mogła zostać założona przez Polaków, którzy wyemigrowali do UK lub mieszkają w Polsce. W każdy razie sytuacja jest taka, że osoba z Polski kupiła towar w sklepie internetowym z UK.

Ustalić wtedy należy czy do zawartej w takim układzie umowy stosuje się prawo polskie czy angielskie? Innymi słowy, trzeba ustalić prawo, którego państwa będzie regulowało prawa i obowiązki stron, np. co do gwarancji lub z tytułu niewykonania umowy. Gdyby zaś doszło do sporu sądowego, do należałoby ustalić sądy którego państwa są uprawnione do rozpoznania takiej sprawy. A jak wyjdzie, że przykładowo jurysdykcję mają sądy polskie i to sąd polski rozpozna sprawę, to będzie rodzić się pytanie jak wyrok sądu polskiego wykonać na terytorium UK, czyli w stosunku do tej spółki. Mój referat dotyczył tego ostatniego wątku.

komornikzagranica

Konkursy na blogu

Organizując konkurs na blogu lub w ramach innego serwisu należy mieć na uwadze, że tym samym wchodzi się na niebezpieczny grunt z punktu widzenia prawa. Ryzyko prawne związane z organizacją konkursu wiąże się z możliwością uznania przez organy państwowe, że jest to loteria. Z kolei loteria to hazard, zaś organizacja gry hazardowej wymaga spełnienia szczególnych warunków. Poprzeczka jest jednak postawiona tak wysoko, że tylko większe firmy mogą sobie pozwolić na koszty związane z organizacją hazardu.

Rodzi się zatem pytanie kiedy konkurs jest loterią? Odpowiedz jest prosta: zawsze kiedy występuje element losowy. Jeśli wynik konkursy choć w małej części będzie zależał od przypadku, a nie jakiegoś konkretnego kryterium, to taki konkurs będzie loterią, czyli grą hazardową. Każde losowanie to loteria.

W przypadku organizacji na blogach należy unikąć wszelkiej losowości. Choć wydaje się, że rozstrzygnięcia w oparciu o losowanie jest najuczciwszym sposobem wyłonienia zwyciescy, to faktycznie taki mechanizm jest niedozwolony. Konkursy muszą być rozstrzygane w taki sposób, aby wybór zwyciescy nie był przypadkowy.

Beacony – mały test praktyczny apki polskiej firmy

Na wstępie zaznaczę, że każda krajowa firma wykorzystująca beacony w relacjach z potencjalnymi klientami zasługuje na pochwałę i uznanie. Zwłaszcza jeśli jest to sklepem w galerii handlowej, ponieważ tym samym bierze on na swoje barki ciężar popularyzacji beaconów. Takie firmy w gruncie rzeczy są pionierami w tej dziedzinę – mają szanse na wybicie się, ale też ponoszą duże ryzyko porażki.

Miałem okazję wypróbować apkę polskiego sklepu wykorzystującego beacony. W mojej ocenie zastosowane rozwiązanie jest zbyt mało atrakcyjne dla klienta. Poza tym jest zbyt kłopotliwe. Trzeba być zalogowanym, a w sklepie ręcznie wyszukiwać apki na telefonie i ją uruchamiać. Jedyną korzyścią dla klienta jest rabat (zresztą niewielki), ale to zbyt mało aby zachęcić. Można założyć, że w tym konkretnym przypadku dla klienta zdecydowanego na zakup w tym sklepie, to czy sklep używa beaconów będzie bez znaczenia. Z kolei niezdecydowanego nie przekona – może nawet nie będzie mu się chciało odpalić apki.

W mojej ocenie w tym przypadku niepotrzebnie zdecydowano się, jak mniemam, na profilowanie konsumentów. Żadnych z tego korzyści, ponieważ zapewne mało kto korzysta z tego rozwiązania i po prostu  nie ma kogo profilować. Rodzi to natomiast jedynie problemy prawne z ochroną danych osobowych i być może zniechęca do korzystania z apki.

Dane osobowe a dobra osobiste

Często spotykam się z utożsamianiem pojęć „dane osobowe” i „dobra osobiste”. Nie jest to całkiem błędne biorąc pod uwagę praktyczne aspekty, ponieważ najczęściej naruszenie jednego, stanowić będzie również naruszenie drugiego. Jednak z punktu widzenia prawa są to dwie odrębne kategorie. Nie przekreśla tego ich nakładanie się.

Dane osobowe chronione są mocą ustawy o ochronie danych osobowych.

Z kolei dobra osobiste chronione są przepisami Kodeksu cywilnego.

Ochrona danych osobowych krzyżuje się nie tylko z ochroną dóbr osobistych, ale często z ochroną dobrego imienia i czci (chronioną przez przepisy Kodeksu karnego) i ochroną wizerunku (chronionym przez prawo autorskie). Wspomniane regulacje ochronne z zasady nie wykluczają się. Można zatem jednocześnie korzystać z różnych podstaw ochrony, ewentualnie wybrać jedną z nich według własnego uznania.

Kiedy stajemy się przedsiębiorcami?

Internet stwarza wiele możliwości zarobkowania. Uczynienie z niego stałego źródła dochodu może spowodować zakwalifikowanie danej osoby jako prowadzącą działalność gospodarczą, a zatem będącą przedsiębiorcą. Nie ma znaczenie wola lub brak woli co do zostania przedsiębiorcą. Jeśli aktywność danej osoby wypełnia cechy działalności gospodarczej jest ona przedsiębiorcą.

Działalność gospodarczą trzeba zarejestrować. Ale rejestracja jedynie potwierdza fakt bycia przedsiębiorcą. Nawet bez rejestracji można zostać potraktowanym przez organy publiczne jako przedsiębiorca, a dodatkowo ukaranym za brak zarejestrowania działalności.

Działalność gospodarcza ma trzy cechy:

  1. zarobkowość
  2. ciągłość
  3. zorganizowany charakter

Zarobkować jest rozumiana szeroko. Obejmuje rownież otrzymywanie wynagrodzenia z reklam. Ciągłość należy rozumieć przede wszystkim jako przeciwieństwo zajęć dorywczych. Ciągłość zakłada rownież nieprzerywany charakter tej działalności, jednak wszelkie zaplanowane przerwy nie wykluczają ciagłości. Miarodajne jest jedynie celowe i ostateczne przerwanie działalności (jednak chodzi o zamiar ostateczności w chwili zaprzestawania prowadzenia działaności, co nie wyklucza zmiany zdania w tym zakresie w późniejszym terminie).

Przesłanka zorganizowania jest najciekawsza z punktu widzenia działalność internetowej. Organizacja biura lub innego zakładu pracy (nawet przeznaczonego tylko dla jednej osoby) niewątpliwie świadczy o zorganizowanym charakterze. W działalności internetowej jednak zazwyczaj nie ma biura i temu podobnych rozwiązań instytucjonych. Nie wyklucza to jednak zorganizowanego charakteru działalności, ponieważ można mówić rowniez o zorganizowani działaności jako posegregowaniu dokumentacji na dysku komputera.

Zdaje siebie sprawę, że powyższa analiza nie odpowieda na wszelkie wątpliwości. Cechy działalności gospodarczej są z zasady płynne i nie ma jasno określonych granic, kiedy zaczyna się wypełniać określoną przesłankę.

Sprzedaż jedzenia przez Internet

W ostatnich 2-3 latach szybko rozwinęła się w Polsce internetowa sprzedaż artykułów spożywczych i gotowych posiłków. Dynamiczny rozwój tego segmentu rynku e-commerce jest przede wszystkim pochodną korzystania z takiego kanału dystrybucji przez duże firmy, w szczególności Alma, Piotr i Paweł oraz Tesco. W tym wpisie zajmę się głównie kwestią prawa do zwrotu towaru kupionego w Internecie bez podania przyczyny. Prawo to na tyle ugruntowało się w świadomości konsumentów, że warto zastanowić się czy obejmuje również artykuły spożywcze. Nie można nie wspomnieć, że wiele sklepów stworzyło swoje aplikacje mobilne ułatwiające takie zakupy.

W pierwszej kolejności określić należy czego dotyczył będzie wpis. A więc przez internetowy zakup artykułów spożywczych (jedzenia) rozumiem takie sytuację:

  1. kupno online poszczególnych artykułów z supermarketu,
  2. zamówienie online gotowego jedzenia wybranego ze stałej oferty sklepu lub restauracji (czyli jedzenia przyrządzonego na zamówienie dla kupującego),
  3. zamówienie przez Internet jedzenia przystosowanego wprost dla naszych potrzeb (najczęściej chodzi tutaj o kupno zdrowych posiłków o określonej wartości kalorycznej, ewentualnie dodatkowo z określeniem innym parametrów).

Analizę prawną wyżej wymienionych przypadków zaczną od końca, ponieważ tak łatwiej mi przedstawić spostrzeżenia:)

Ad 3.

W przypadku otrzymywania gotowych posiłków przygotowanych na specjalne zamównie w pierwszej kolejności należy rozważyć, czy aby czasem w takiej sytuacji nie jest całkowicie wyłączone stosowanie ustawy o prawach konsumenta na podsatwie art. 3 ust. 1 pkt 3 tej ustawy. Wtedy prawa kupującego byłyby znacznie skromniejsze niż przy innych rodzajach zakupów online. W mojej jednak ocenie wyłącznie to nie dotyczy zamówienia posiłku na specjalne życzenie.

Przywołany przepis dotyczy wprawdzie sprzedaży środków spożywczych i jedzenia, ale tylko w ramach tzw. sprzedaży obwoźnej. Czyli byłby on miarodajny dla tzw. „Pana Kanapki”. Taki sprzedawca nie dostarcza produktów na zamówienie, lecz kupujący muszą dostosować się do jego oferty. Na marginesie dodam zatem wprost, że zakupy u „Pana Kanapki”, to nie jest sprzedaż konsumencka, stąd prawa kupującego nie są tak szerokie jak w zakupach konsumenckich.

Wracając do tematu – to, że stosowanie ustawy o prawach konsumenta nie jest wyłączone w przypadku zamówienia gotowego posiłku, nie oznacza, iż można dokonać zwrotu. Uważam, że w art. 38 ustawy o prawach konsumenta można wskazać aż cztery podstawy prawne, które będą wskazywały, że takiego jedzenie nie można oddać bez podania przyczyny i domagać się zwrotu ceny. Nie twierdzę, że każda z tych podstaw jest właściwa, ale wydaje mi się, iż w ogromnej większości przypadków choć jedna będzie adekwatna. A jedna wystarczy. Podstawy te zawarte są w pkt 1, 2, 4 i 5 w art. 38 ustawy o prawach konsumenta. Kolejna jest to:

  • Świadczenie usługi, jeżeli przedsiębiorca wykonał w pełni usługę za wyraźną zgodą konsumenta, uprzednio poinformowanego o utracie prawa zwrotu (w tym przypadku zamówienie traktuje się jako zakup usługi, a nie towaru, co według mnie ma sens).
  • Towar jest nieprefabrykowany (wyprodukowany według specyfikacji konsumenta lub służy zaspokojeniu jego zindywidualizowanych potrzeb).
  • Towar ulega szybkiemu zepsuciu lub ma krótki termin przydatności do spożycia (zazwyczaj gotowe jedzenia takie właśnie jest, zresztą według mnie samo ostygnięcie jedzenia można potraktować jako jego zepsucie lub niezdatność do spożycia).
  • Towar dostarczany jest w zapieczętowanym opakowaniu i po otwarciu tego opakowania nie można go zwrócić ze względu na ochronę zdrowia lub z powodów higienicznych (z moich doświdczeń wynika, że posiłki zazwyczaj są dostarczane w hermetycznie zamknietych opakowaniach, tj. w takich plastikowych pojemnikach z wieczkiem będącym przyklejoną folią. Chyba tylko pizza dostarczana jest w papierowych pudełkach).

Ad 2.

W przypadku zamawiania online gotowych posiłków ze standardowej oferty w grę wchodzić zaś mogą dwie podstawy, które będą stanowiły przeszkodę do zwrotu towaru bez podania przyczyny. Zgodnie z art. 38 pkt 4 i 5 ustawy o prawach konsumenta będzie to:

  • Szybkie psucie się towaru.
  • Dostarczenie towaru w zapieczętowym opakowaniu.

Ad 1.

Z kolei przy zakupieniu przez Interent jedynie produktów spożywczych z supermarketu czasami będzie możliwy, a czasami nie, zwrot towarów. Wszystko zależy od tego jaki to towar. Nie będzie można zwrócić towarów szybko psujących się, jak też towarów dostarczonych w zapieczetowanych opakowaniach, jesli zostały otwarte.

Zgoda na przetwarzanie danych w celu zakupu towarów w sklepie internetowym

Robiąc zakupy w Internecie prawie zawsze można się natknąć na opcje do odhaczenia o brzmieniu: „wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celu wykonania umowy”. Ogólnie rzecz ujmując, to uważam, że dobrze, iż takie opcje są do odznaczenia (niezależnie od wymogów prawnych), ponieważ uwidacznia to konsumentowi fakt podawania swoich danych osobowych oraz zwraca uwagą na ich przetwarzanie przez sklep. Jednak zgoda na przetwarzaniu danych osobowych w celu wykonania umowy często jest niepotrzebna.

Wprawdzie art. 23 ust. 1 pkt 1 ustawy o ochronie danych osobowych stanowi, że „przetwarzanie danych jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy osoba, której dane dotyczą, wyrazi na to zgodę”, ale art. 23 ust. 1 pkt 3 tej ustawy mówi, że przetwarzanie możliwe jest również bez zgody, o ile „jest to konieczne do realizacji umowy, gdy osoba, której dane dotyczą, jest jej stroną lub gdy jest to niezbędne do podjęcia działań przed zawarciem umowy na żądanie osoby, której dane dotyczą”. Sklep internetowy z mocy prawa jest zatem uprawniony do przetwarzani danych osobowych w celu realizacji umowy. Nie musi mieć zgody. Faktycznie jednak często taka zgoda dotyczy bardziej prowadzenia profilu osobistego na portalu, aniżeli realizacji konkretnej umowy. Wtedy jest wymaga, ponieważ trudno wiązać funkcjonowanie profilu osobistego z realizacją konkretnej (a zatem pojedynczej) umowy.

Przy okazji tylko wskaże, że ewentualne wiązanie zgody na przetwarzanie danych osobowych w celu realizację umowy z innymi celami (np. marketingowymi) jest niedopuszczalne. Naruszałoby to interesy konsumentów.

Wrażliwe dane osobowe

Tegoroczne zmiany w ustawie o ochronie danych osobowych  wzmocniły rolę Administratora Bezpieczeństwa Informacji (ABI). Powołanie ABI jest o tyle korzystne, że wtedy nie trzeba rejestrować u GIODO zbiorów danych osobowych, lecz to ABI prowadzi „własny” rejestr takich zbiorów danych osobowych. Nie jest to jednak całkowita prawda. Nie zawsze powołanie ABI zwalnia z obowiązku zgłoszenia zbiorów danych osobowych do GIODO. Wyjątek ten dotyczy tzw. danych wrażliwych (danych sensytywnych), a konkretnie tych wskazanych w art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych.

Danymi wrażliwymi są zatem dane o:

  • pochodzeniu rasowym lub etnicznym,
  • poglądach politycznych,
  • przekonaniach religijnych lub filozoficznych,
  • przynależności wyznaniowej, partyjnej lub związkowej,
  • stanie zdrowia,
  • kodzie genetycznym,
  • nałogach,
  • życiu seksualnym
  • skazaniach, orzeczeniach o ukaraniu i mandatach karnych, a także innych orzeczeniach wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym.

Zbiór jakichkolwiek z powyższych danych osobowych trzeba zgłosić do GIODO, nawet jeśli został powołany Administrator Bezpieczeństwa Informacji (ABI).

Powyższy zbiór danych ma istotne znaczenie dla rodzącego się rynku aplikacji, głównie o charakterze zdrowotnych. Konieczność zgłoszenia takich danych do GIODO stanowi tylko jeden z wielu problemów dla świata technologii. Zresztą problem chyba najmniejszy. Więcej napiszę w kolejnym (jutrzejszym) wpisie poświęconym w całości właśnie aplikacjom zdrowotnym w kontekście przetwarzania danych osobowych.

Odesłanie towaru do sklepu internetowego

Kluczowym elementem prawa zwrotu towaru do sklepu internetowego bez podania przyczyny jest faktyczne odesłanie towaru do sklepu. Pytanie zatem w jaki sposób odesłać, aby było dobrze? Poza określeniem terminu na zwrot prawo ustanawia niewiele reguł w tym zakresie. Pomijam również sytuację kiedy przedsiębiorca sam zorganizuje przesyłkę zwrotną. Nie musi jednak tego robić.

Moim zdaniem konsument powinien odesłać w taki sam sposób jak ją odebrał, ale zawsze wystarczające jest skorzystanie z usług krajowej poczty (faktycznie jest to również najtańsze rozwiązanie, poza oczywiście sytuacjami kiedy sklep zamawia kuriera i pokrywa jego koszt).

Opakowanie powinno być w miare możliwości podobne do pierwotnego, a najlepiej takie samo. Wydaje mi się, że firmowy karton, tj. karto lub inne opakowania producenta towaru, powinno być traktowane na równi z towarem, stąd powinno być zwrócone.

Sprzedaż produktów aptecznych w automatach

Kilka dni temu w centrum handlowym w Lublinie dostrzegłem automat do sprzedaży soczewek kontaktowych. Były tam zresztą do kupienia rownież inne rzeczy związane ze zdrowiem. Zastanawiło mnie to pod kątem pojawiających się od niedawna propozycji ustanowienia zakazu prowadzenia przez apteki sprzedaży internetowej i ogólnie wielu innych zakazów sprzedawania przez Internet. Gdyby takie zakazy rzeczywiście wprowadzono, to alterentywą mogłoby się okazać robienie zakupów za pomocą takich automatów:) Nie byłoby jednak w pełni jasne jak w świetle prawa traktować by sytaucję kiedy konsument kupuje coś w automacie, ale ten automat w jakiś sposób jest stale połączony poprzez łącze internetowe ze sklepem na potrzeby każdej transakcji.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że soczewki nie są jakimś szczególnie chronionym artykułem i można je nabywać poza apteką (nie wiem nawet czy w ogóle soczewki są w aptakach – nie używam). Niemniej pierwszy raz widziałem ich sprzedaż w automacie przeznaczonym wyłącznie do tego celu.