Wyszukiwanie towarów za pomocą zdjęć

W niniejszym wpisie  w kilku słowach przedstawię prawne aspekty związane z aplikacjami mobilnymi pozwalającymi na robienie zakupów za pomocą zdjęć towarów. Taką aplikacją jest choćby Pounce. Umożliwia ona wyszukiwanie w sklepach internetowych towarów podobnych do tych ze zdjęcia. Użytkownik apki nie wprowadza zatem do niej tekstu, lecz zdjęcia (obrazy). Na marginesie tylko dodam, że z tego co pamiętam Sheldon i Penny tworzyli podobną apkę w jednym z odcinków serialu The Big Bang Theory:)

Upowszechnienie takiej aplikacji może prowadzić do ciekawego zjawiska: osoba  zainteresowana cudzym ubraniem (np. też takie by chciała) będzie chciał zrobić zdjęcie tej osobie. I teraz pytanie prawne – czy takie robienie zdjęć jest prawnie dopuszczalne? W grę wchodzić może przede wszystkim naruszenie dóbr osobistych, w tym prywatności, ale też wizerunku. Ponadto również sama stylizacja może być na tyle wyjatkowa, że będzie podlegała ochronie autorskiej jako samodzielny utwór. Z tych względów z zasady należałoby przyjąć, że bez zgody fotografowanej osoby nie powinno się robić zdjęć w takich celach. Niemniej kluczową okolicznością dla prawa autorskiego, w tym dla ochrony wizerunku, będzie kwestia rozpowszechniania. Nie można jednak wykluczyć, że poprzez wgranie do apki zdjęcia do analizy będzie stanowiło rozpowszechnianie. Wszystko zależy od konstrukcji danej aplikacji mobilnej.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz związana z niektórymi popularnymi portalami. Wielokrotnie widziałem, że przy zdjęciach różnych osób pojawiają się oferty zakupów takich samych lub podobnych ubrań jak przedstawione na fotografii. Przykładowo chodzi o sytuacje kiedy na portalu plotkarskim jest zdjęcie celebryty (+jakaś historia związana z tym zdjęciem), a obok tego zdjęcia są miniaturki ofert zakupów ubrań, które ten celebrata ma założone na zdjęciu. W pewnym sensie celebryta ten bierze nieświadomie udział w reklamie tych towarów. Dość realne jest przecież przyjęcie, że wiele osób zachęconych „cudownym” zdjęciem, klika w te oferty i później dokonuje zakupów (nie jest zresztą wykluczone, że są to linki afiliacyjne, tzn. portal zamieszczający link otrzymuje jakąś gratyfikację na zrobienie zakupów za pośrednictwem tego linka. W takiej sytuacji choć samo zdjęcie zamieszczone we wpisie na portalu znalazło się tam w oparciu o takie same zasady jak każdy artykuł w prasie, to jednak wykorzystanie tej fotografii w celach reklamowych może budzić prawne wątpliwości. Niejasność prawna bierze się stąd, że nie można w 100% uznać, że takie zdjęcie stanowi rzeczywiście reklamę.

Prawne aspekty czynności bankowych

W nawiązaniu do poprzednich wpisów o BLIKu (tego i tego), kończąc póki co ten temat, kilka słów o prawnych aspektach bankowości. Nie trzeba nikogo przekonywać, że bankowość internetowa jest w Polsce rozwinięta w wysokim stopniu. Jest tak m.in. wskutek dość nierestrykcyjnego prawa co do elektronicznej formy czynności bankowych. Miarodajny są w tym przedmiocie przepisy art. 7 Prawa bankowego.

Przede wszystkim prawo bankowe nie wymaga posługiwania się bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowany przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu.

Gdyby taki wymóg istniał, to z całą pewnością można przyjąć, że bankowość elektroniczna nie byłaby tak powszechna jak dziś. Najlepszym argumentem w tym zakresie jest fakt, że początkowo wszelkie rozwiązania umożliwiające komunikację drogą elektroniczną z urządmi i sądami wymagały posługiwania się takim podpisem. Efekt był taki, że nic nie działało. Postęp nastąpił dopiero po ustanoiwieniu e-sądu (gdzie nie jest wymagany zawansowany podpis elektroncizny) i stworzeniu podpisu potwierdzonego profilem zaufenym ePUAP jako alterentywy względem bezpiecznego podpisu elektronicznego weryfikowanego przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu.

O formie elektronicznej i rozporządzeniu eIDAS

Niedługo nastąpią dwie istotne zmiany dotyczące obrotu elektronicznego, związane w szczególności, ale nie tylko, z dokumentami elektronicznymi i podpisem elektronicznym:

  1. wejdą w życie przepisy zmieniające polski kodeks cywilny w zakresie formy czynności prawnych (tj. ustawa z dnia 10.7.2015 o zmianie ustawy – Kodeks cywilny, ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw),
  2. rozpocznie się stosowane unijnego rozporządzenia eIDAS (tj. rozporządzenia nr 910/2014 z 23.7.2014 w sprawie identyfikacji elektronicznej i usług zaufania w odniesieniu do transakcji elektronicznych na rynku wewnętrznym).

Wskazane regulacje są już uchwalone, a jedynie mają odroczoną w czasie chwilę wejście w życie. Zarówno w przypadku polskiej ustawy, jak i unijnego rozporządzenie rozpoczęcie stosowania poszczególnych przepisów jest rozłożone na kilka lat. Kluczowe przepisy zaczną jednak obowiązywać w połowie 2016 roku.

Obie regulacje mogą sporo zmienić, ale raczej nie będą to zmiany rewolucyjne, lecz ewolucyjne. Przede wszystkim mogą skutkować nowym sposobem interpretacji przepisów. Gdyby literalnie odczytywać dotychczasowe przepisy to nie są one całkowicie nieadekwatne do realiów cyberprzestrzeni. Jednak są one najczęściej interpretowane tak, aby umniejszać znaczenie narzędzi informatycznych.

Biorąc pod uwagę obecny stan rzeczy, wydaje się, że w krótkim okresie czasu największe znaczenie mogą mieć zmiany w polskim kodeksie cywilnym i to im głównie poświęcę niniejszy wpis.

Od razu wyjaśniam jedną rzecz, o którą w ostatnich miesiącach byłem pytany wielokrotnie – mianowicie kwestia zachowania formy pisemnej przy komunikacji elektronicznej. Niektóre przepisy wymagają, aby umowa była zawarta w formie pisemnej. I tutaj jednoznacznie wskazuję: przesłanie wiadomości SMS lub skanów papierowych dokumentów, to nie jest forma pisemna.

Z zasady, aby to co jest w postaci elektronicznej miało formę pisemną, konieczne jest opatrzenie tego bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu. Jedynie czasami ustanawiane są wyjątki, które zrównują z formą pisemną dokumenty nie opatrzone takim podpisem. Przykładem może być prawo telekomunikacyjne, gdzie w art. 56 ust. 2 wskazano, że umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych można zawszeć albo w formie pisemnej, albo formie elektronicznej za pomocą formularza udostępnionego na stronie internetowej dostawcy usług.

Nowe regulacje kodeksu cywilnego ustanawia wprost dwie formy:

  1. formę elektroniczną,
  2. oraz formę dokumentową.

Aby była forma elektroniczna konieczne będzie opatrzenie oświadczenia właśnie bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu. Wtedy takie oświadczenie będzie równoważne z oświadczeniem woli złożonym w formie pisemnej. Identycznie jest obecnie – różnica jest jedynie taka, że aktualne przepisy nie ustanawiają autonomicznej formy elektronicznej (nie posługują się tym pojęciem).

Z kolei całkowitą nowością jest forma dokumentowa. Do jej zachowania wystarczać będzie złożenie oświadczenia woli w postaci dokumentu w sposób umożliwiający ustalenie osoby składającej oświadczenie. Czyli w zasadzie wszystko mające postać elektroniczną i zawierające informację o autorze będzie formą dokumentową. Rozwieje te szereg wątpliwości jak kwalifikować prawnie te co dzieje się w Internecie. Ma to sens, ponieważ aktualnie mamy tylko dwie formy czynności prawnych – formę pisemną i ustną. W efekcie, np. e-mail, który nie jest opatrzony bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu, a tym samym nie ma formy pisemnej, powinien zostać zaliczony do formy ustnej, co jest z kolei nieracjonalne.

Wydaje się jednak, że siatka pojęciowa kodeksu cywilnego powinna zostać dostosowana do tej używanej przez rozporządzenie eIDAS. Nie ma w nim mowy o „bezpiecznym podpisem elektronicznym” i „bezpiecznym podpisem elektronicznym weryfikowanym przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu”, ale o „zaawansowanym podpisie elektronicznym” i „kwalifikowanym podpisie elektronicznym”. „Bezpieczny podpis elektroniczny weryfikowany przy pomocy ważnego kwalifikowanego certyfikatu”, o jakim mowa w nowych regulacjach kodeksu cywilnego, to „kwalifikowany podpis elektroniczny” w rozumieniu rozporządzenia eIDAS.

Jeśli interesujesz się rozporządzeniem eIDAS kliknij poniżej w tag eIDAS, aby zapoznać się z pozostałymi wpisami na ten temat.

Odbiór w stacjonarnym sklepie towaru kupionego w Internecie

W ostatnim wpisie poruszyłem kwestię stwarzania przez sklepy internetowe konsumentom znacznie lepszych warunków zakupu aniżeli wynikałoby to z przepisów prawa. W takim stanie rzeczy przepisy ustawy o prawach konsumenta traktowane są jedynie jako minimum praw i obowiązków. Sklepy internetowe mogą zaś wprowadzać nowe prawa i udogodnienia.

Czasami sklepy internetowe wiążą zakupy ze swoją stacjonarną (tradycyjną) placówką – przykładem jest sytuacja kiedy towar można kupić na stronie internetowej sklepu, a następnie odebrać ten towar w tradycyjnym sklepie w centrum handlowym. W stacjonarnym sklepie towar też można oddać. Najczęściej wiąże się to z eliminacją kosztów przesyłki. Nierzadko jest to też po prostu wygodne dla konsumenta. Czasami korzystam z takiej opcji.

Rodzi się jednak pytanie czy jeśli towar jest odbierany w zwykłym sklepie, to czy wciąż można twierdzić, że są to zakupy w sklepie internetowym? A tym samym czy istnieje możliwość skorzystania ze specjalnych praw związanych z takimi zakupami, jak choćby prawo zwrotu towaru bez podania przyczyny? W świetle prawa jest to pytanie czy zakupy zostały dokonane w ramach „umowy na odległość”. Oczywiście, konsumentowi nawet gdy kupuje towary w stacjonarnym sklepie przysługuje szereg uprawnień. Lecz aby miał prawo do zwrotu towaru bez podania przyczyny, transakcja musi zastać zakwalifikowana prawnie jako „umowa na odległość”. Nie ma problemu jeśli sklep w regulaminie sklepu internetowego wprost napisze lub w inny sposób zadeklaruje, że konsument ma takie prawo nawet przy odbiorze osobistym. Ale co jeśli tak nie będzie?

Przepisy prawa krajowego i unijnego nie rozstrzygają dosłownie co w przypadku kiedy transakcja ma taki wiązany charakter, czyli zakupy w sklepie internetowym, a odbiór w stacjonarnym sklepie tej samej marki. Jednak wskazówek dostarcza motyw 20 preambuły do unijnej dyrektywy nr 2011/83 z 25.10.2011 w sprawie praw konsumentów.

Zgadnie z przywołanym przepisem preambuły, do zawarcia umowy na odległość i związania najdalej idącymi rygorami ustawy o prawach konsumenta dochodzi w sytuacji kiedy:

  • konsument idzie do tradycyjnego sklepu w celu zasięgnięcia informacji o towarze (usłudze), lecz faktycznie dopiero potem, ale już przez Internet, negocjuje i kupuje towar (usługę).

Natomiast do zawarcia umowy na odległość nie dochodzi, gdy:

  • konsument negocjuje umowę ze sprzedającym w tradycyjnym sklepie, a potem idzie do domu i zawiera taką umowę na wynegocjowanych warunkach przez Internet, telefon lub inny środek komunikacji na odległość,
  • konsument jedynie inicjuje zawarcie umowy przez Internet, ale ostatecznie umowa jest zawarta podczas wizyty w tradycyjnym sklepie,
  • konsument rezerwuje za pomocą Internetu usługę profesjonalisty.

Najistotniejsza jest ostatnia wskazówka, czyli ta dotyczą rezerwacji. Nie jest jasne co prawodawca unijny miał na myśli i dlaczego powiązał kwestię rezerwacji jedynie z usługami, a już nie zakupem towarów. W preambule dyrektywy przywołany jest nawet przykład rezerwacji przez telefon wizyty u fryzjera.

W mojej ocenie świadomym założeniem prawodawcy unijnego było niewiązanie rezerwacji z towarami. Uważam zatem, że jeśli ktoś wybiera towar w sklepie internetowym, a zwłaszcza dokonuje już wtedy zapłaty, a do stacjonarnego sklepu przychodzi jedynie technicznie odebrać paczkę, nawet nie rozmawiając z obsługą sklepu co w tej paczce jest, to nie ma żadnych podstaw, aby twierdzić, że taka umowa nie jest „umową na odległość”. Konsument wciąż może zwrócić towar w ciągu 14 dni bez podania przyczyny.

Ponadustawowe ułatwienia przy zwrocie towaru do sklepu internetowego

Przy stosowaniu przepisów ustawy o prawach konsumenta czasami pojawia się wątpliwość czy aby czasem konsument w Internecie nie ma zbyt wielu praw. Dotyczy to zwłaszcza prawa zwrotu towaru zakupionego w sklepie internetowym w ciągu 14 dni bez podania przyczyny. Na zagadnienia to można również patrzeć tak, że każde prawo konsumenta, to jednocześnie obowiązek przedsiębiorcy.

Kiedy prowadzę dla przedsiębiorców szkolenia dotyczące handlu elektronicznego, to wśród słuchaczy wspomniane prawo zwrotu towaru budzi zazwyczaj negatywne skojarzenia. Zarzuty można streścić w twierdzeniu, że przez te zwroty sklepy pełnią rolę komisów. Odpowiadam wtedy, że właściwie tak, ale z drugiej strony przez to konsumenci są bardziej zachęceni żeby zrobić zakupy w Internecie i prawdopodobnie straty z tego tytułu są równoważone przez zyski z większego obrotu.

Co jednak najciekawsze z tym prawem zwrotu, to okoliczność, że większość sklepów sieciowych i tak daje konsumentom więcej praw niż przewiduje ustawa. Standardem zaczyna być, że prawo do zwrotu jest wydłużane z ustawowych 14 dni do 30, a nawet 100 dni. Podobnie z darmowymi zwrotami, czyli możliwością zamówienia kuriera do odbioru zwrotnej przesyłki na koszt sklepu internetowego (lub poprzez bezpłatne nadanie na poczcie). Jakiś czas temu zauważyłem również tendencję do zmniejszania formalności, w szczególności braku potrzeby samodzielnego drukowania formularzy zwrotu, ponieważ sklep już z góry przesyła taki formularz. Niedawno zaś spotkałem się z kolejnym ułatwieniem – stąd dzisiejszy wpis – przysyłaniem przez sklep internetowy taśmy do zaklejenia zwrotnej paczki:) Fajne ułatwienie. W zasadzie chyba to już redukuje wszelkie możliwe techniczne problemy ze zwrotem towaru.

Stwarzanie przez sklepy internetowe takich udogodnień, czasami nawet błahych, całkowicie rozmija się z dokonywaną nieraz restrykcyjną interpretacją przepisów ustawy o prawach konsumenta, zmierzającą do ograniczania praw kupującym.

Sklepy internetowe: czy trzeba zelować buty (z prawnego punktu widzenia)?

Niemałym dylematem osób użytkujących buty o skórzanej podeszwie jest ich zelowanie – podbijać buty gumą, czy nie? Moim zdaniem, za niezelowaniem przemawia fakt, że buty z naturalną szkórzaną podeszwą wyglądają lepiej. Poza tym producent stworzy je bez zelówki, zatem można przyjąć, że chyba wiedział video co robi – gdby miały mieć gumę to by ją od razu założył. Z drugiej strony, skórzana podeszwa po prostu ściera się, wholesale mlb jerseys stąd podbicie gumą zapewnie trwałość. Przede wszystkim kluczowym argumentem za zelowaniem jest pogoda. Richard Skrzana podeszwa niezbyt nadaje się na deszcz. Uwagi te dotyczą tylko butów męskich. Z damskimi nie wiem jak jest.

Co ciekawe, na postawiono w tytule pytanie odpowiedzieć można z punktu widzenia prawa. Z jednego z ostatnich orzeczeń – do wyroku Sądu Okręgowego w Lublinie z 13.5.2015 o sygnaturze II Ca 1/15 – wynika, że raczej nie trzeba zelować, jeśli w sklepie nam wprost nie kazali tego robić. Brak pouczenia może być podstawą roszczeń względem sklepu jeśli w butach zbyt szybko zetrze się podeszwa. Dlatego istotnego znaczenia nabiera zakres informacji przekazywanych konsumentom. W szczególności dotyczy to sklepów internetowych, ponieważ wtedy relatywnie łatwo udowodnić o czym pouczono, a czym nie (brak ustnych rozmów, wszystko jest w postaci tekstu, no chyba że były rozmowy telefoniczne).

Na zdjęciu w nagłówku część kolekcji moich butów wholesale nba jerseys w czasie ich czyszczenia telefonach? i „pielęgnacji”. Wszystkie są na skórzanej wholesale nfl jerseys podeszwie. I prawie wszystkie były kupione przez Internet.  Wydaje mi się, w żadnym przypadku nie byłem pouczony jak o te buty dbać, Tienda ale pomimo to dbam:)

Wyjaśnić należy, że z przywołanego powyżej wyroku nie HUBZone w pełni wynika cheap mlb jerseys jakie były okoliczności sprawy. Nie wiadomo ani jak często w butach chodzono, ani przy jakiej pogodzie. Nie wykluczam, że były chodzone dzień w dzień, a już ten fakt, w mojej ocenie powinien stanowić przyczynę do nieuwzględniania żądania klienta.